Szkoci do dziś powtarzają – a drzewa genealogiczne ich klanów dowodzą, iż nie jest to legenda – że każdy z nich ma przodka lub bliskiego krewnego poległego pod Flodden. Była to najkrwawsza bitwa w dziejach Wysp Brytyjskich. W Szkocji wciąż o niej pamiętają.
Tak jak my – bo ja wiem – o Warnie? o Batohu? o Mątwach? o Katyniu? o Powstaniu Warszawskim, o Smoleńsku…?
9 września 1513 roku na polach Flodden Fields w pobliżu wioski Braxton w północnej Anglii z ponad 20.000 Szkotów poległa co najmniej połowa, z równych im liczbą Anglików najwyżej co piąty. Szkotów zginęło ponad 10.000, może 12.000, a może nawet 17.000…, Anglików – niecałe 4.000, niektórzy historycy utrzymują, że tylko 1.500.
Listę 300 najznaczniejszych poległych w tej bitwie Szkotów otwierają 40-letni król Jakub IV Stewart, jego syn, lord kanclerz i arcybiskup St.Andrews – Aleksander Stewart, książęta, earlowie, lordowie, naczelnicy klanów i kwiat rycerstwa… Siły były wyrównane, ale łuki obrońców szyły celniej, armaty manewrowały zręczniej, a dzieła dokonały twardsze od szkockich pik halabardy Anglików.
Do dziś nie wiemy, gdzie spoczywa ciało ostatniego poległego w bitwie króla Szkocji. Jego rywal i szwagier, król Henryk VIII Tudor (ten od sześciu żon), wojował w tym czasie we Francji z sojusznikiem Stewartów, królem Ludwikiem XII, więc zwycięstwo pod Flodden przypadło w udziale Tomaszowi Howardowi, earlowi Surrey. Anglicy szybko zapomnieli i o nim i o tej bitwie, lecz Szkoci wciąż o niej pamiętają.
Tak jak my – bo ja wiem – o Warnie? o Batohu? o Mątwach? o Katyniu? o Powstaniu Warszawskim, o Smoleńsku…?