Marcin Gugulski Marcin Gugulski
432
BLOG

Obiady w szkołach powinny być tańsze

Marcin Gugulski Marcin Gugulski Polityka Obserwuj notkę 15

Tomasz Szczegielniak

Obiady w szkołach powinny być tańsze

 

 

Od września 2012 r. w szkołach w Dzielnicy Mokotów, zarządzanej przez koalicję PO-SLD, obowiązuje system żywienia dzieci, w którym stołówki szkolne prowadzone są przez prywatnych ajentów, a nie, jak było wcześniej, przez dyrektorów placówek oświatowych. Dzielnica Mokotów nie była jedyną dzielnicą warszawską, w której zdecydowano się przeprowadzić tę operację. To samo zrobiono m.in. w Śródmieściu czy na Bemowie. Wszędzie jednak wbrew opinii rodziców, którzy obawiali się, że spowoduje to wzrost ceny obiadów w szkołach. I niestety mieli rację.

Dlaczego władze Dzielnicy Mokotów zdecydowały się na tę zmianę? Odpowiedź jest prosta. Oczywiście ze względów finansowych.

Nie mogąc wprost podwyższyć znacząco cen obiadów w szkołach, bo na to nie pozwala ustawa o systemie oświaty, zdecydowano się obejść przepisy tej ustawy. Zgodnie bowiem z art. 67a ustawy o systemie oświaty korzystanie z posiłków w stołówce szkolnej jest odpłatne, ale do opłat wnoszonych za te posiłki nie wlicza się wynagrodzeń pracowników i składek naliczanych od tych wynagrodzeń oraz kosztów utrzymania stołówki. Czyli można było pobierać od rodziców opłaty za tzw. wkład do garnka, ale nie za prace pań kucharek i koszty funkcjonowania stołówki. I to właśnie ten przepis postanowiono obejść.

Zamiast bezpośrednio podwyższać ceny obiadów, żeby pokryć koszty wynagrodzeń i ZUS-u personelu stołówek oraz koszty utrzymania stołówek, postanowiono te koszty przerzucić na prywatne podmioty (ajentów), którym odda się stołówki do prowadzenia. A oni bez żadnych prawnych przeszkód będą mogli tymi kosztami obciążyć rodziców wykupujących w szkołach obiady dla dzieci.

Mimo, że była to bardzo ważna zmiana, bo o charakterze systemowy i niosącą poważne konsekwencje dla mieszkańców Mokotowa - Rada Warszawy i Rada Dzielnicy Mokotów nie podjęły żadnych uchwał w tej sprawie. Gdyby bowiem takie uchwały zostały podjęte, można by je zaskarżyć, a ponieważ byłyby przyjęte bez podstawy prawnej, to zostałyby przez organ nadzoru uchylone. Zamiast stosownej uchwały nadzorujący oświatę wiceburmistrz Mokotowa Krzysztof Skolimowski po prostu wydał dyrektorom poszczególnych placówek oświatowych polecenie wprowadzenia zmian, które sprowadzały się do likwidacji szkolnych stołówek i zastąpienia ich ajentami. Proste? Proste, a że przy tym dokonano obejścia prawa, któż by się tym przejmował w kraju, w którym po 7 latach rządów PO władza za nic nie odpowiada, a największe media zajmują się rozliczaniem opozycji a nie rządzących.

Nie było żadnych innych powodów (poza finansowymi), aby oddawać stołówki w mokotowskich szkołach w prywatne ręce ajentów, co potwierdził w odpowiedzi na moją interpelację burmistrz Mokotowa Bogdan Olesiński pisząc: „Obecnie w budżecie Dzielnicy Mokotów brakuje ok. 25 mln złotych na realizowanie zadań z zakresu oświaty. Z tego powodu Zarząd Dzielnicy Mokotów jest zdecydowany przeprowadzić zmianę organizacji żywienia w szkołach, która pozwoli zmniejszyć występujący niedobór środków.”. Uznano po prostu, że warszawiacy są tak zamożni, że zapłacą więcej za obiady w szkołach dla dzieci. Skoro można było bezkarnie podwyższać im ceny biletów, czynsze, opłaty za użytkowanie wieczyste itd., to czemu nie także ceny posiłków w szkołach. I tak od września 2012 r. ceny obiadów w mokotowskich szkołach wzrosły z 5 lub 6 zł do poziomu 7 zł, 8 zł, a w niektórych przypadkach i do 9 zł. Bo takie ceny zaproponowały firmy startujące w konkursach na prowadzenie stołówek szkolnych.

Podkreślić trzeba, że oddano w prowadzenie ajentom stołówki, które wcześniej w wielu przypadkach zostały wyremontowane ze środków publicznych. Personel pracujący w tych stołówkach został zaś zmuszony do odejścia z pracy albo do zakładania własnych firm i startowania w konkursach. Krzywdy wyrządzone tym ludziom, głównie paniom, które często większość swojego życia zawodowego spędziły pracując na rzecz dzieci, ciężko będzie naprawić.

O przeprowadzeniu operacji: zasypywanie deficytu w oświacie poprzez zmniejszenie wydatków z budżetu Warszawy na obiady dla dzieci postanowiono na szczeblu centralnym Warszawy. Odpowiedzialność za to ponosi jednak nie tylko prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, ale i burmistrzowie tych dzielnic, w których tę operację przeprowadzono, w tym oczywiście burmistrz Mokotowa, Bogdan Olesiński wraz z całą koalicją PO-SLD rządzącą Mokotowem.

Radni Prawa i Sprawiedliwości w Dzielnicy Mokotów zrobili wszystko co możliwe, żeby zapobiec oddawaniu stołówek szkolnych w ręce prywatne. Doprowadziliśmy do zwołania sesji Rady Dzielnicy poświęconej tej sprawie, na którą przyszło wielu rodziców i wyraziło negatywny stosunek do wprowadzanych zmian. Niestety Zarząd Dzielnicy Mokotów był nieugięty.  Ich opinia mieszkańców niewiele obchodzi. Zadaniem radnych nowej kadencji będzie zmiana tej sytuacji. Nie można bowiem tolerować obchodzenia prawa i to kosztem obywateli. Obiady w stołówkach szkolnych powinny i mogą być tańsze.

#

 

 

Tekst zamieszczony w wydanej przez Komitet Wyborczy PiS na Mokotowie jednodniówce wyborczej „Mokotów samorządowy”

Autor jest radnym PiS i ponownie kandyduje do Rady Dzielnicy Mokotów m.st. Warszawa w okręgu nr 4 - Sielce, Czerniaków, Siekierki. 2003-2006 p.o. naczelnika Wydziału Skarg i Wniosków w Urzędzie m.st. Warszawy, 2006-2010 pracownik Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Z wykształcenia prawnik, absolwent studiów podyplomowych z zakresu Prawa Finansowego i Gospodarczego.

 

 

 

 

66 lat, czyli już - dzięki PiS - w wieku uprawniającym do emerytury, ale jeszcze nie składam broni, pracuję, piszę, liczę itd. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka