Marcin Gugulski Marcin Gugulski
975
BLOG

Pijany budżet Warszawy (II), czyli grochem o ścianę

Marcin Gugulski Marcin Gugulski Polityka Obserwuj notkę 14


Dokładnie dwa miesiące temu pisałem tu, żezarządy ponad połowy warszawskich dzielnic wystąpiły lub zamierzają wystąpić do Rady Warszawy o zgodę na radykalne zwiększenie zatwierdzonego niecałe 11 miesięcy temu limitu liczby punktów sprzedaży wódki i innych mocnych napojów alkoholowych – i że jestem temu przeciwny.

 

Teraz stoimy o krok dalej.

31 marca Rada Warszawy ma obradować i głosować nadprojektem uchwały „w sprawie ustalenia na terenie m.st. Warszawy liczby punktów sprzedaży napojów zawierających powyżej 4,5% alkoholu (z wyjątkiem piwa) przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży jak i w miejscu sprzedaży” (druk nr 243 z 22 marca 2011 r.).

Projekt przewiduje dla Warszawy wzrost limitu liczby punktów sprzedaży napojów zawierających powyżej 4,5% alkoholu (z wyjątkiem piwa) do 5540, czyli o 11%, w tym:

o 12,1% (do 3100) - dla przeznaczonych do spożycia poza punktem sprzedaży (sklepy, budki itp.),

o 8,4% (do 2440) - dla przeznaczonych do spożycia w punktach sprzedaży (restauracje, bary itd.).

 

A oto wykaz dzielnic, dla których zaplanowano wzrost limitów znacząco wyższy od średniej:

33,3% - dla Wilanowa państwa Kwaśniewskich,

26,1% - dla Żoliborza,

21% - dla Pragi Północ,

19,5% - dla Woli (o 28,6% dla sklepów),

16% - dla Bemowa (o 28,6% dla sklepów),

16% - dla Mokotowa (o 18,3% dla sklepów),

15,2% - dla Ursynowa (o 25% dla sklepów).

Czy tak wielki wzrost liczby punktów handlu wódką na wynos ma jakieś racjonalne uzasadnienie? Nie przedstawiono takiego.

Czy może ma uzasadnienia we wzroście liczby mieszkańców Warszawy lub we wzroście liczby mieszkańców poszczególnych dzielnic? Nie ma.

Najczęściej powtarzany argument, że spodziewane zyski z „korkowego” zostaną przeznaczone na działania profilaktyczne i antyalkoholowe jest wystarczającą odpowiedzią jedynie dla tych, którzy lubią tworzyć problemy po to, by je potem bohatersko zwalczać.

Warto przypomnieć, że zgodnie z cytowanymi w literaturze przedmiotu badaniami Wilkinsona zwiększenie gęstości liczby punktów sprzedaży o 10% prowadzi do zwiększenia spożycia alkoholu o 1%, a wzrost spożycia alkoholu z reguły prowadzi także do wzrostu wydatków na ochronę zdrowia, opiekę społeczną i bezpieczeństwo.

 

A teraz pro domo sua.

Rada Dzielnicy Mokotów podjęła 1 lutego uchwałę popierającą wzrost limitów dla tej dzielnicy, ale niejednomyślnie: wszyscy radni PiS poza jednym głosowali przeciw, a większość radnych SLD wstrzymała się od głosu lub była przeciw.

W przedstawionym przez wiceburmistrza Zdzisława Szczekotę uzasadnieniu projektu uchwały Rady Dzielnicy podano, że aktualnie „na terenie Mokotowa funkcjonuje: (…) 161 placówek gastronomicznych, w realizacji 6 wniosków”. Zwracałem uwagę, że 161 + 6 < 200, więc te liczby nie mogą być uzasadnieniem dla wzrostu limitu z 200 do 225 (dla placówek gastronomicznych). Groch o ścianę.

Inny fragment uzasadnienia („uwzględniając cel ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi jakim jest ograniczenie dostępności alkoholu wydaje się, iż ustalenie liczby punktów sprzedaży na w/w poziomie będzie optymalnym rozwiązaniem”) rozbawił do łez nawet niektórych spośród tych radnych PO, którzy potem karnie poparli uchwałę w głosowaniu. Groch o ścianę.

66 lat, czyli już - dzięki PiS - w wieku uprawniającym do emerytury, ale jeszcze nie składam broni, pracuję, piszę, liczę itd. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka